Dzień pierwszy - Pokora



09.09.2012
Dzień pierwszy
SJPDP - Roncesvalles: 33 km, przewyższenia 1350 w górę, 600 zjazdy.

Jest 7.00, obudziłem się bez problemu, spałem jak kamień, jednak czułem, że 8h po takiej podróży to zdecydowanie za mało. Było jeszcze ciemno, Francuzi zbierali się już do wyjścia, Juan wstał razem ze mną. Spakowałem się i udałem się na śniadanie. Wczorajsza, podrzana bagietka, masło, dzem i kakao. Czułem się odwodniony i nie zdecydowałem się na kawę. Trochę byłem przerażony, bo porcje nie były duże, a ja potrzebowałem energii na resztę dnia.


Jestem na patio, jest chłodno i mgliście. Dopompowałem opony, a Juan dociążył swój rower sakwami. Wymieniliśmy kilka zdań, wybiera łatwiejszy wariant asfaltem do Roncevalles. Ja jadę klasycznym Camino Frances.
Po miłym pożegnaniu z opiekunką schroniska odwiedziłem biuro pielgrzyma, gdzie dostałem kolejną pieczątkę, spis schronisk. Pani dopytywała się, czy znam drogę i próbowała przekonać abym po dotarciu do XXXX wybrał zjazd asfaltem do Roncevalles, bo szlak pieszy jest bardzo stromy i niebezpieczy. Podziękowałem za troskę, ale zapewniłem, że jestem świadomy i dobrze przygotowany. Na jej twarzy pojawiły się oznaki obawy. Spytałem, czy jest szansa na zakup znaczków, bo chcę wysłać pocztówkę i dostałem gratis kilka znaczków - ktoś je zostawił - nie były mu potrzebne.

Auberge du Pelerin


Saint Jean Pied de Port o poranku



Przed wyjazdem z SJPdP przejechałem się jeszcze po uliczkach, kupiłem i wysłałem pocztówkę. Prawie wszystko było pozamykane. Po drodze spotkałem Irlandczyka, który poszukiwał sklepu rowerowego. Dziękował Bogu, że znam angielski, bo chyba nie mógł się tu z nikim dogadać. Pokazałem na mapie, gdzie jest sklep rowerowy (przygotowanie!) oraz przekazałem przykrą informację, że jest niedziela i zamknięte. Niestety nie mogłem mu więcej pomóc. Powoli opuszczałem miasteczko, na moście przez Bramą hiszpańską poprosiłem spotkane dziewczyny o zdjęcie - okazało się, że to Polki mieszkające w Anglii. Mają tydzień na swoje piesze Camino, więc przejdą tylko część.




Mgła powoli ustępowała porannym promieniom słonecznym. Zapowiadała się piękna pogoda i spektakularne widoki. Szlak ostro w górę, głównie wąskim asfaltem. Tego dnia planowałem etap aż do Pamplony, jednak spokorniałem szybko i to była jedna z lepszych decyzji na Camino.
Po wczorajszej podróży i praktycznie z pustym żołądkiem byłem kompletnie wypruty. Tętno bardzo szybko wskakiwało ponad próg tlenowy, co znaczy, że organizm jest bardzo zmęczony.
Szybko podjąłem decyzję, że dziś tylko do Roncevalles.
Możesz mieć plany, ale powiedz o nich Panu Bogu, a On się uśmieje... zrozumiałem to szybko zdałem się na plan przygotowany przez Niego. Postanowiłem wtedy całkowicie zaufać Jemu i nie przejmować się miejscem na nocleg i trudami drogi. Wszystko przyjmowałem z pokorą i wręcz wzbudzało to we mnie coraz to większą ciekawość. Gdzie dziś będę nocował, kogo spotkam.

Praktycznie do samej granicy z Navarra szlak jest w 90% asfaltowy.
Droga wspina się stromo więc nie jest to łatwa wędrówka.

Robiło się coraz cieplej.


Mówią, że nie warto oglądać się za siebie... :)

Mijałem pielgrzymów, którzy dziś nie byli dużo wolniejsi ode mnie. Dogoniłem też Juana, który łapał powietrze stojąc obok roweru. Ciekawe, czy pozbył się części bagażu (np. wysyłając go pocztą do domu).



Dotarłem do pierwszego schroniska Orrison. Słońce pięknie rozgoniło mgły w dolinie. Uzupełniłem zapas wody z fontanny i dalej w górę.

Wszyscy uśmiechnięci, serdeczni. Cieszyli się, że w końcu znaleźli się na szlaki Św. Jakuba. Bon Camino przychodziło z łatwością. Jednak im dalej, gdzieś w okolicach Leon większość mijanych pielgrzymów wlokło nogę za nogą. Spuszczona głowa, niemrawe ruchu. Spieczona skóra. Niektórzy nie reagowali i nie odpowiadali, patrzyli z ze złością na śmigającego sobie rowerzystę, którego uważali za pielgrzyma drugiej kategorii.  Śmiało, niech spróbują dziennej średniej 95km na trasie i jazdy nie do 13, a do 16-17 każdego dnia. Na pewno jest to inna droga, z innymi trudnościami i nie można jej porównać.

Albergue Orrison





Dojechałem do sporej polany. Znalazłem swoje miejsce na trawie. Nad głowami nisko krążą dużych rozmiarów ptaki drapieżne. Widoki cudowne. Jestem blisko najwyższego punktu dzisiejszego etapu. Na rozjeździe opcji (asfalt, szlak górski) spotkałem odpoczywającą grupę francuzów z mojego pokoju. Przejeżdżam powoli przez stado pasących się owiec i zaczynam ostatni fragment podjazdu już kamieniach.

Dalej asfaltem spokojnie do Roncesvalles. Droga na prawo jest trudniejsza, ale dostarcza dużo wrażeń. 





Przez chwilę ścieżka jest w miarę płaska i nabieram prędkości. Mijam obelisk z napisem Navarra. Zaczyna się stromy i kręty zjazd do Roncevalles. Trzeba pilnowaćprędkość i mieć spore umiejętności techniczne, aby dojechać w jednym kawałku. Na górskim zjeździe nie da się cały czas jechać na zaciśniętych klamkach, bo szybko stracimy hamulce. Kontroluję więc prędkość. Zjazd jest usiany kamieniami, niewielkimi uskokami, korzeniami, a to wszystko pomiędzy drzewami. Jest mało miejsca na wyprzedzanie. Prędkość znaczna i teren trudny, w ustach gwizdek Tornado 2000 informujący pieszych, że za chwilę coś ich minie. Mijam dwie przerażone dziewczyny, a właściwie przejeżdżam pomiędzy nimi, bo nie było miejsca i szans na zatrzymanie.
Zjazd trwał całkiem długo, ale niespodziewanie się skończył i moim oczom ukazał się klasztor.
Była 12.30.



Zarezerwowałem pryczę w klasztornym schronisku. Pielgrzymów wpuszczali dopiero od 14tej, więc pojechałem do baru w restauracji La Posada. Zamówiłem kanapkę, sok pomarańczowy i kawę. Był dostęp do wi-fi, więc dałem znać, że ze mną wszystko ok i że dziś koniec jazdy.



Schronisko. Recepcja.


 Odwiedziłem sklepik z pamiątkami i atrybutami pielgrzyma w klasztornych murach. Kupiłem muszę. Mocno zdziwiłem się na widok wszelkiej maści symboli okultystycznych, oraz tych związanych z religiami dalekiego wschodu. W klasztornym sklepie...

Klasztorny sklepik pielgrzyma.  Okultystyczne talizmany i amulety wszelkiej maści...


Schronisko robi wrażenie. Wnętrza są nowe. Do dyspozycji dwa piętra z boksami na cztery łóżka. Do tego zamykana szafka. Nie ma podziału ze względu na płeć, za wyjątkiem łazienek. Przestronne łazienki, pralnia, kuchnia, stołówka, aneks z kilkoma automatami i mikrofalówką. W średniowiecznych, klimatycznych wnętrzach jest też miejsce na relaks w miękkich fotelach.


Dziedziniec klasztoru. Ławeczka w cieniu przed wejściem do schroniska.







Mury klasztoru w Roncesvalles.

Rowery trzymane są w pomieszczeniu przylegającym do klasztoru. Jest tam stojak, do którego można przypiąć rower. Pomieszczenie zamykane jest o 21 i otwierane o 6 rano. Trochę się obawiałem czy rano będę miał czym jechać, jednak starałem się oddalać od siebie te myśli.

Po krótkim odpoczynku na górnej pryczy zrobiłem pranie i spędziłem trochę czasu na zewnątrz klasztoru. Wygrzewałem się na trawie, cieszyłem się, że nie uparłem się dziś jechać dalej. Nabierałem sił. Wcześniej wykupiłem wieczorny Menu del pelegrino w La Posada.


Wysokość ponad 900 m n.p.m.  Trafiłem na idealną pogodę.


Roncevalles. W bramie jest wejście do sklepiku pielgrzyma. Dalej dziedziniec i wejście do schroniska.

Stary kościół Św. Jakuba w Roncesvalles. Zamknięty na 4 spusty.
Wstęp za opłatą, z przewodnikiem.


Kultowa tablica Santiago de Compostela 790 km.



Msza święta o 19 zebrała sporą grupę pielgrzymów. W następnych dniach frekwencja na mszach nie była tak wysoka. Spotykałem po kilka osób. Reszta spędzała czas w schronisku lub w barach.
Starałem się połapać w liturgii. W telefonie miałem aplikację z czytaniami na każdy dzień.
Po zakończeniu mszy pielgrzymi otrzymali błogosławieństwo. Wnętrze świątyni było niesamowite. Średniowieczny minimalizm szarych kamiennych ścian połączony kolorowymi witrażami. Ogólnie kapłani w większości nie posiadali, że tak powiem delikatnie charyzmatu. W ich głosie i oczach dostrzegłem zniechęcenie i poddanie się... Laicyzacja Hiszpanii i samego Camino wdzierała się nawet do kościołów. Takie jest moje subiektywne doświadczenie.



Nawiedzając świątynie podczas Camino często przy wejściu znajdziemy "magiczną" skrzyneczkę.
Po wrzuceniu 1e na kilka minut zapala się iluminacja i możemy podziwiać wnętrza.


Po Eucharystii przyszła pora na kolację. Zostaliśmy usadzeni w przy okrągłych stołach na ok 10 osób. Towarzystwo włosko-argentyńsko-francusko-irlandzko-canadyjsko-polskie. Przystawka - sałatka. Na pierwsze danie zapiekanka makaronowa, na drugie zamówiłem rybę. Do tego lokalne, pyszne wino z Navarry. Na deser słodzony jogurt naturalny. Niestety po godzinie poproszono nas aby już kończyć, bo restauracja chciała serwować potrawy a la carte. Najwięcej rozmawiałem z Argentyńczykiem, który mieszka w Barcelonie.


Wino pewnie za 2e. W Polsce za taki smak muszę płacić ponad 30 zł.

Jogurt naturalny z cukrem. Początkowo byłem zaskoczony takim deserem, ale przyznam, że smaczny.
Serwuję go sobie czasami dosładzając zwykły jogurt naturalny.



Korzystając z dostępu do wi-fi i skype zadzowniłem do domu i wróciłem do schroniska. 
O 22.00 zgaszono światła. Pozostałe miejsca w boksie zajmowali Hiszpanie.




Informacje praktyczne:
Po długiej podróży warto zastanowić się na dniu aklimatyzacji w SJPDP lub krótkim etapie.


W razie złej pogody odradzam wariant trasy szlakiem górskim. Należy wybrać bezpieczną drogę asfaltową do Roncevalles.


SJPDP i Roncesvalles to nie Francja i Hiszpania, to kraj Basków, o czym będa nas jeszcze informować liczne napisy na murach przez kilka następnych dni.


W kraju Basków mówimy “Bide on” (Buen Camino).


Warto mieć przy sobie monety, bo w niedziele, i czas sjesty będą nam potrzebne na zakupy w automatach. W większości schronisk są automaty, czasami tylko z napojami i przekąskami, czasami z daniami do podgrzania w mikrofalli. Automaty ustawionę są też wzdłuż szlaku, jednak im bliżej Santiago odniosłem wrażenie, że jest ich coraz mniej.

Menu del peregrino - w przypadku rowerzysty moim zdaniem must have. Podczas dnia spala się o wiele więcej kalorii niż piesi. Raz  zrezygnowałem z trzydaniowej uczty i następnego dnia odczułem skutki w postaci pustych nóg. Koszt menu to 8-10e. Naprawdę mega porcje. Zawsze mamy kilka opcji do wyboru z każdej części menu: przystawka, danie pierwsze, danie drugie, deser. Do tego Wino lub woda. Poza tym jadąc samotnie w ciągu dnia był to praktycznie jedyna okazja na dłuższą rozmowę, które dodają co całej wędrówki dużo treści i wspomnień.


Roncevalles leży na wysokości ponad 900 m n.p.m. i otoczone jest wzgórzami. Jeśli planujecie pranie zróbcie to jak najwcześniej, bo pranie nie wyschnie na czas.

Gwizdek - dobry wybór. Pozwala na wcześniejsze ostrzeżenie pieszych i nie wymusza praktycznie zwalnianie do zera, co byłoby bardzo denerwujące i męczące. Piesi idą całą szerokością szlaku. Dajemy sygnał dużo wcześniej, tak aby nie wystraszyć, mamy wtedy jeszcze czas na powtórzenie sygnału, bo często pierwszy był ignorowany.


Wydatki: 26e
pocztówki 2e
nocleg 6e
menu 9e
muszla 2,5e
aquarius 1,5e
kanapka, sok i kawa 5e

Dodatkowe zdjęcia


SJPDP

SJPDP

Piereneje

Roncevalles - opactwo. Koniec pierwszego etapu.


Popularne posty z tego bloga

Regeneracja

Przewodnik

Pragnienie czy zachcianka?