Posty

Dzień czwarty - Ufam

Obraz
Dzień 4 Navarette - Ages 94 km, 1250 m przewyższeń. Po wczorajszej spiekocie przywitałem pochmurne niebo z dużą wdzięcznością. Nie było chłodno, różnica była tylko taka, że słońce nie przypiekało i była większa wilgotność i momentami ciężko się oddychało. Opuściłem schronisko jako ostatni pielgrzym. Noc na sporej sali minęła spokojnie. Spałem dobrze. Dziś na śniadanie zjadłem jajecznicę, która miała być wczoraj moją kolacją. W schronisku była ze mną jeszcze jedna osoba. Kobieta, hiszpanka, ok 35 lat. Tatuaże, skromne, stare ubranie. Widać, że sporo przeszła i "życie dało jej w kość. Miałem wrażenie, że jest pełna smutku. Okazało się, że nie ma środków na Camino i żywi się z tego co zostanie w lodówce po innych pielgrzymach. Tuż przed opuszczeniem schroniska podarowałem jej broszurę o Miłosierdziu Bożym, św. Faustynie Kowalskiej oraz obrazek z koronką Jezusa Miłosiernego w języku hiszpańskim. Była bardzo poruszona, prawie się rozpłakała. Chyba bardzo potrzebuje Miłosierd

Dzień trzeci - Wolność

Obraz
To nie dziki zachód, tylko Navarra! Puenta la Reina - Navarette 92 km, 1120 m przewyższeń Pobudka jak zwykle w ciemnościach. Wstaję po 6 z łóżka w moim pokoju prawie już nikogo nie ma. Kanadyjczycy zebrali się po piątej. Do wschodu słońca mam jeszcze prawie dwie godziny, więc nie muszę się śpieszyć. Obawiałem się trochę duchoty w ciasnej sali, ale Cocon sprawdzał się idealnie. Na prawdę jest przyjemnie się nim otulić po całym dniu drogi. Idealna nazwa. Nie miałem zbyt wiele prowiantu, tylko kawałek już czerstwej bagietki i prażone migdały. Pozbierałem pranie i przygotowałem rower do drogi. Jak na razie spisuje się świetnie. Nawet podoba mi się, że jest coraz bardziej pokryty jasnym mącznym pyłem. Z czerwonej strzały powoli zamieniał się w pustynnego wierzchowca. W stołówce porozmawiałem z Włochem, który zainteresował się moim przewodnikiem. Zrobił sobie kilka zdjęć z kolejnych etapów. Rano w kuchni “rządzili” Koreańczycy, których jest sporo na trasie. Zazwyczaj idą w